Kliknij tutaj --> ⛅ gwiezdne wojny skywalker odrodzenie ograniczenie wiekowe
Lucasfilm i reżyser J.J. Abrams ponownie łączą siły, aby zabrać widzów w spektakularną podróż do odległej galaktyki. Film Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie to fascynujące zakończenie sagi Skywalkerów – narodzą się nowe legendy i ostatecznie zostanie rozstrzygnięta bitwa o wolność.
Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie to film będący prawdopodobnie największym wyzwaniem w historii kina. Jak zrobić godne zakończenie bezprecedensowego fenomenu, który nieprzerwanie rozbudza wyobraźnie widzów od 1977 roku? Niewątpliwe tym razem J.J. Abrams nie zostanie posądzony o pójście na łatwiznę, kopiowanie czy remake
Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie Online , Gwiezdne wojny: Skywalker.Odrodzenie lektor napisy, Gdzie obejrzeć Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie zalukaj
Powiązane tytuły z filmem Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie (2019) - Członkowie Ruchu Oporu stawiają czoła nowej organizacji militarnej zwanej Ostatecznym Porządkiem, dowodzonej przez odrodzonego
Odrodzenie": wszystko, co trzeba wiedzieć o ostatniej części kosmicznej sagi. Dziś do kin wchodzi ostatnia część najnowszej trylogii "Star Wars" - "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". Fani przekonają się, jak zakończy się opowieść o rodzinie Skywalkerów, która odpowiadała za wiele przełomowych wydarzeń w galaktyce daleko
Rencontre Femme Dans Le Nord Pas De Calais. Uwaga na spoilery z filmu „Star Wars: The Rise of Skywalker”. Czytaj też: Nie pamiętasz już poprzednich filmów „Star Wars”? Nie szkodzi! Przygotowaliśmy streszczenie wszystkich epizodów poza najnowszym Poniżej wymieniłem te motywy i postaci, które irytowały mnie najmocniej. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy widz będzie tak samo rozczarowany nimi, jak ja, dlatego zachęcam wszystkich czytelników do polemiki oraz do dopisywania swoich punktów do rzeczonej listy w komentarzach! 1. Wielki powrót Imperatora Palpatine’a. Do samego końca miałem nadzieję, że ten powrót Imperatora, który sugerowały zwiastuny, to tylko zmyłka i zasłona dymna - tym bardziej że przed premierą „The Last Jedi” najpewniej nie było go w ogóle w planach. Jak przeczytałem w napisach początkowych, że po odległej galaktyce krąży nagranie z jego udziałem, byłem podekscytowany - czyżby Abrams sięgnął po ten materiał z Legend?W jednej z powieści na motywach „Gwiezdnych wojen” ze starego kanonu gwardziści Palpatine’a wykorzystali stare nagrania, by sfingować jego powrót i rządzili w jego imieniu. W filmie zdecydowano się jednak czerpać z komiksu „Dark Empire”, w którym Sith powrócił w sklonowanym ciele. A do tego po seansie uświadomiłem sobie, że Darth Sidious dłużej chował się na Exagol, niż rządził z Coruscant 2. Gdzie się podział Nowy Zakon Jedi? Widząc na początku filmu medytującą Rey, która podnosi siłą woli głazy i powtarza „przyjdźcie do mnie”, miałem wizję: bohaterka zaprasza do siebie telepatycznie ludzi wrażliwych na Moc. Widziałem oczami wyobraźni planszę „10 lat później” i odbudowany zakon. Okazało się, że nic z tych rzeczy. Rey chodziło wyłączenie o to, by usłyszeć duchy zmarłych rycerzy Jedi. 3. O co chodzi z mieczem Luke’a? Broń należąca do najpierw do Anakina, a potem do Luke’a Skywalkera została zniszczona w „Ostatnim Jedi” - wydawałoby się, że bezpowrotnie. Na początku „Skywalker. Odrodzenie” jest jednak znowu sprawna. Jest w posiadaniu Rey, ale bohaterka przekazuje ją mentorce - twierdzi, że nie jest jeszcze godna. Po chwili Leia jednak zwraca miecz świetlny swojego brata się przy tym naprawdę dobrze przypatrzeć, by dostrzec, iż rękojeść została naprawiona. Jej dwie części łączy nowy element. Zdaję sobie też sprawę, że te sceny przekazywania miecza z rąk do rąk pochodzą z archiwalnych materiałów niewykorzystanych w „Przebudzeniu Mocy” i to były jedne z ostatnich ujęć z Carrie Fisher, ale i tak twórcy powinni je sobie odpuścić. 4. Trójkąt miłosny: Rey, Finn i… Poe. Nie wiem, co artyści mieli na myśli, ale Finn, który w poprzedniej części zakochał się w Rose, odtrącił ją i znów smali cholewki do Rey. Dziewczyna zdaje się w ogóle tego nie zauważać. Co innego Poe Dameron - ten doskonale rozumie, co się święci. Z jednej strony przekomarza się z Rey, ale bardziej jak Han Solo z Chewbaccą niż z Leią, a w drugiej wygląda na wręcz… seksualnego nie ma w tym wszystkim jednak za grosz, co sprawia, że dialogi brzmią wręcz żenująco. W dodatku do samego końca Finn nie zdradza, cóż takiego ważnego chciał powiedzieć Rey, gdy myślał, że zginie. Rose z kolei traktuje jak kumpla, a na jego drodze pojawia się kolejna dziewczyna, z którą znajduje nić porozumienia - ale… z tego też nic konkretnego nie wynika. 5. Nowy epizod, nowy droid. D-0 jest uroczy, ale to na oko już 17. robot, którego poznaliśmy za sprawą „Star Wars”. Nie dziwne, że twórcy nawet nie starają się robić z niego istotnego bohatera. W dodatku całe uniwersum robi krok w tył. W filmie „Han Solo” poruszono temat emancypacji syntetycznych bytów z własną świadomością, podczas gdy nowy mechaniczny bohater sagi stylizowany jest na gadającego pieska. 6. Gdzie się podziali wszyscy kosmici? Jakby tego było mało, dostaliśmy kolejny film w uniwersum „Star Wars”, w którym obcy to tylko tło. Dosłownie wszyscy główni bohaterowie to ludzie. Ja wiem, że łatwiej wynająć człowieka do zagrania niż animować model 3D, ale to smutne, że inne rasy niż ludzka są marginalizowane w aż tak dużym stopniu. A co jak co, ale Disney to nie powinien się tutaj zasłaniać brakiem budżetu. 7. Chewbacca powinien zginąć, a C-3PO - stracić pamięć. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam ten chodzący dywanik, ale scena, w której rzekomo zginął, była bardzo istotna z punktu widzenia fabuły. Podbijała stawki i pokazywała, że Rey nie panuje nad sobą. Tego drugiego statku, który de facto porwał Wookieego, nie było widać. Wygląda to tak, jakby pierwotnie Chewbacca faktycznie miał umrzeć, ale w połowie prac nad filmem zmieniono jest w przypadku C-3PO. Skoro da się przywrócić jego pamięć z backupu, to jego poświęcenie w filmie jest tylko pustym gestem. W dodatku skoro takie backupowanie pamięci jest to możliwe, to co z L3 z filmu „Han Solo” - dlatego jej nie można było tak uratować? Dodajmy, że Lando się na temat droida nawet nie zająknął, gdy wszedł do kabiny Sokoła Millenium. 8. Generał Hux - dobry pomysł, fatalne wykonanie. Jak usłyszałem, że w szeregach Najwyższego Porządku znajduje się szpieg, którego tożsamości bohaterowie nie znają, od razu wiedziałem, o kogo chodzi. Skąd? To proste, doszedłem do tego metodą eliminacji - nie ma tam po prostu już nikogo innego, kogo znamy. Powód, dla którego Hux zdradził Najwyższy Porządek, jest zrozumiały, ale zabrakło czasu, by ten wątek wybrzmiał. 9. Generał Pryde pojawił się z kolei zbyt późno. Hux zginął, a jego miejsce zajęła zupełnie nowa postać - inny dowódca o bardzo ostrym głosie, który służył pod Palpatine’em w poprzedniej wojnie. To akurat nieźle napisany bohater. Jest może nieco sztampowy, ale przy tym wiarygodny. Szkoda jednak, że nie był z nami od początku nowej trylogii i bardzo szybko zginął - trochę jak Canady w poprzednim epizodzie. 10. A teraz przechodzimy do sedna: Rey Palpatine. Serio?! Największa niespodzianka „The Rise of Skywalker” to geneza Rey. Kilka lat temu jej powinowactwo z Imperatorem to była to jedynie naciągana hipoteza fanów, którą się podawało dalej pół żartem, pół serio - tak jak tą mówiącą, że Jar Jar Binks to tak naprawdę Darth Plagueis. Tak czy inaczej motyw, by rodzice Rey nie byli sławni, był tym, co z wkładu Riana Johnsona w sagę trzeba było zachować…Już lepszym pomysłem, jeśli już Abrams się uparł, by dać bohaterce sławnych i silnych w Mocy przodków, byłaby Rey Kenobi. Jej babcię moglibyśmy wtedy poznać w serialu o Obi-Wanie - no ale niestety Myszka Miki miała zupełnie inne plany. A jeśli myślicie, że Rey Palpatine to nie jest taki zły pomysł, to spróbujcie sobie wyobrazić Imperatora uprawiającego seks i zmieniającego pieluchy. Powodzenia. 11. Wizja, jaką miał Kylo Ren. Pojawienie się Hana było niespodziewane - jego bohater nie żyje! Do tego nie był wrażliwy na Moc, ale mimo to twórcy postanowili zagrać na emocjach widzów. Całą głębię sceny spotkania ojca z synem przyćmiewa jednak fakt, że tak naprawdę Ben wybacza… sam sobie. Mam wrażenie, że pierwotnie w tej scenie miała pojawić się Leia - żywa albo jako duch. Lepszy tutaj byłby nawet Luke. 12. Ducha Mocy władza nad materią. Jeśli już jesteśmy przy zjawach, to nie mogę przeboleć, że zmarli rycerze Jedi mają władzę nad materią. Skywalker łapiący miecz był zupełnie niepotrzebny - tak samo, jak Yoda miotający piorunami w „The Last Jedi”. Duchy nie powinny mieć wpływu na świat materialny. 13. Miecz świetlny Czechowa. Podobnie niepotrzebny był kolejny miecz świetlny - ten księżniczki. Pomysł, by z powodu wizji Mocy oddała go na przechowanie bratu, jest strasznie naciągany. Można to było rozegrać znacznie lepiej. Na początku filmu Leia powinna przekazać swój miecz Rey, a dziewczyna po powrocie na Ahch-To powinna znaleźć ten drugi, zielony miecz Skywalkera. 14. „The Rise of Skywalker” powinien być podzielony na dwie części. Film gna na złamanie karku. Jest niczym teledysk. Upchnięte zostało w nim tyle treści, że wystarczyłoby na całą trylogię. Znacznie lepiej by było, gdyby reżyser dał widzom kilka razy w trakcie odetchnąć i gdyby film skończył się tuż przed odlotem na Exagol. Akurat ładnie spięło to wątki Rey, Finna i Poe oraz Kylo Rena. Mogliśmy dostać nawet kolejny przeskok się jednak nie stało, a ostatni akt był tak samo zły, jak walka z Doomsdayem w „Batman v Superman”. Szkoda, ogromna szkoda, bo wszystkie powyższe zarzuty to tak naprawdę nic przy tym, co działo się później. Do tego rozbijanie ostatniego filmu z cyklu na dwie części to sprawdzony numer. Wystarczy wspomnieć takie serie jak „Harry Potter” i „Hunger Games”. 15. Do budowy floty wykorzystano metodę kopiuj-wklej. Spece od efektów specjalnych naćkali niszczycieli Sithów na nieboskłonie ich rodzimej planety - zupełnie niepotrzebnie! Dodanie kolejnych i ustawienie ich w kratkę aż po horyzont nie wygląda wiarygodnie - prędzej pasuje do kreskówki i przywodzi na myśl animację „Clone Wars” stacji Cartoon Network od Tartakowsky’ zarzut tyczy się zgrai statków tych „zwykłych ludzi” w ich kosmicznych taksówkach i dostawczakach, którzy przylecieli na pomoc. Cały kadr był zawalony pojazdami, spece od efektów specjalnych po prostu przesadzili. Pod względem wiarygodności starcia dużo lepiej wypadł atak na 2. Gwiazdę Śmierci w „Powrocie Jedi”. 16. Scena w sali tronowej. Podczas seansu aż odwróciłem się do Dawida Kosińskiego i zażartowałem, że „oto nadeszła Rey Palpatine, pierwsza tego imienia”. Po tym, jak parsknął śmiechem, wnioskuję, że również i on zauważył podobieństwo do „Gry o tron”. 17. Kamehameha w wykonaniu Palpatine’a. Ta scena to był dla mnie taki punkt przełomu. Jak tylko zobaczyłem te pioruny lecące w niebo, to posmutniałem. Wyglądało to tandetnie i przywodziło na myśl jakieś generyczne fantasy. Wiem, że trudno byłoby pokazać zdolność o nazwie Bitewna Medytacja, ale to, co dostaliśmy w zamian, wygląda po prostu fatalnie. 18. Gwiazda Śmierci w wersji mobilnej Już po poprzednim filmie Abramsa fani mu dogryzali, że nie jest w stanie wykreować ciekawej superbroni. Teraz reżyser udowodnił, że widzowie trafili w sedno. Nowy pomysł na podbicie stawki to zamontowanie lasera z Gwiazdy Śmierci we wszystkich niszczycielach Sithów. Obawiam się, że jeśli postałby jeszcze jeden film, to takie lasery każdy nosiłby w jest też to, że atak Anakina Skywalkera na statek dowodzący armią droidów na Naboo w „Mrocznym Widmie” oraz zniszczenie dwóch Gwiazd Śmierci nie był dla Imperatora nauczką. Sith ponownie zdecydował się umieścić nadajnik kontrolny swojej armii w jednym miejscu, wystawiając Ruchowi Oporu cel na tacy - jeden precyzyjny atak dał im zwycięstwo. 19. Brak emocji, gdy giną bezimienni ludzie. Palpatine chciał demonstracji siły. Niestety na cel wybrano Kijimi - chyba tylko dlatego, że o planecie wspomniano kilka scen wcześniej. Wysadzenie tego świata wzbudza jeszcze mniej emocji, niż zniszczenie systemu Hosnian Prime w „The Force Awakens”. Do tego uziemiona na nim dziewczyna, w której kocha się Poe, jakimś cudem chwilę przed wybuchem się ewakuowała. 20. Szkoda mi tylko Snapa Wexleya. Jego śmierć w kontekście powrotu wybranki Damerona była jak strzał w pysk. W filmach miał on może rolę trzecioplanową, ale był ważną postacią w filmach i komiksach. Uśmiercenie go na chwilę przed przybyciem odsieczy, podobnie jak Biggsa Darklightera w „Nowej nadziei”, to był zupełnie niepotrzebny ruch. 21. Rycerze Ren okazali się niepotrzebni. Abrams już cztery lata temu rozpalił wyobraźnię fanów, informując o tym, że Kylo jest przywódcą rycerzy Ren. Skąd się wzięli i kim są członkowie tego zakonu? Z filmów się nie dowiadujemy. Genezę tych zamaskowanych postaci poznamy dopiero w komiksach, ale po tym, jak zostali wybici przez Bena Solo w kilka sekund, niezbyt mnie to w zasadzie interesuje. 22. O co tak naprawdę chodziło Palpatine’owi? Wiemy, że Snoke był marionetką Imperatora i chciał zabić Rey - i to mogła, ale wcale nie musiała być jego własna inicjatywa. Palpatine o to samo prosił później Kylo Rena. Co jednak ciekawe, gdy dziewczyna pojawiła się u niego w świątyni, plan się zmienił. Sith chciał, by Rey zabiła go w gniewie, a tym samym jego świadomość zamieszkałaby w jej się na to jednak nie zdecydowała, a wtedy Darth Sidious… zmienił podejście do niej o 180 stopni. Uznał, że wnuczka jednak nie jest mu potrzebna i chciał usmażyć ją oraz wnuka Dartha Vadera, bo odkrył, że łączy ich specjalna więź. Zaczął wysysać z nich energię życiową niczym typowy łotr w świecie fantasy. Słabo, oj słabo to wyglądało. 23. Dialogi wołają o pomstę do nieba. Zresztą nie tylko one. Finał był w mocno hollywoodzkim stylu w złym tego słowa znaczeniu. Pompatyczne teksty nie budowały poczucia, że oglądamy coś ważnego. One raziły. Słowne przepychanki, jakiego ugrupowania potomkowie zasiedlają głowę Rey, były mocno naiwne. Abrams gracji nie miał w tym momencie za grosz. 24. Leczenie mocą? Tak. Transfer esencji życiowej? Nie bardzo. Zdolność leczenia siebie i innych przy użyciu Mocy była już wielokrotnie pokazywana, zwłaszcza w grach wideo, ale tutaj przekracza granice absurdu. Skoro takie sztuczki umieją wszyscy - nawet The Child z serialu „The Mandalorian” - to czemu Obi-Wan nie uratował w ten sposób swojego mistrza, Qui-Gon Jinna? Taki transfer energii życiowej bardziej pasuje do Władcy Pierścieni. 25. Najgorszy pocałunek świata. Moment, w którym usta Rey dotknęły tych należących do Kylo, był kompletnie niepotrzebny. Na sali kinowej rozległ się podczas niej jęk zawodu i to był ten moment, kiedy przy pierwszym podejściu do „Skywalker. Odrodzenie” aż odwróciłem wzrok od ekranu. Mniej zażenowania wzbudza całus, który Leia złożyła na ustach Luke’a Skywalkera. I to nawet wtedy, gdy ogląda się ze świadomością, że to brat i siostra. 26. Medal dla Chewie’ego to obraza, a nie wyróżnienie. Fani od zawsze wypominają George’owi Lucasowi, że Chewbacca nie dostał swojego medal za pomoc w zniszczeniu Gwiazdy Śmierci. Leia wreszcie naprawiła ten błąd. Gdy umierała, trzymała w dłoniach złoty medal - taki sam, jaki wręczyła Luke’owi i Hanowi na czwartym księżycu planety Kanata ten medal wzięła i przekazała go Chewbacce. Ten był wzruszony, ale po seansie naszła mniej myśl, że szkoda tylko, iż miało to miejsce gdzieś w krzakach i nikt tego nie widział. No i szkoda też tego, że Leia miała na ten gest kilka dekad, a wreszcie nie zdążyła tego zrobić. 27. Finn i wrażliwość na Moc. Film raz po raz sugeruje, że właśnie tak jest - wyczuł na odległość chwilowe zatrzymanie akcji serca u Rey niczym Leia problemy brata w Mieście w Chmurach. Nie podobał mi się też dialog, w którym sugeruje, że to nie on sam odpowiada za swoje decyzje i za to, że wyrwał się z jarzm Najwyższego Porządku, tylko pchnęła do tego jego i innych dezerterów wyższa siła. 28. Poe jako przemytnik. Rozumiem, że Abrams chciał nadać nowemu przywódcy Ruchu Oporu nieco głębi, ale nie tędy droga - robienie z najlepszego niewrażliwego na Moc pilota nowej trylogii lichej kopii Hana Solo to najgorsze, co mogło tę postać spotkać. Co ciekawe, spośród wszystkich głównych bohaterów, to właśnie Poe budził moją największą sympatię - ale nie miał zbytnio konkurencji… 29. Rey to taki Darth Maul trylogii sequeli, tylko po jasnej stronie Mocy. Uczeń mistrza Sith z „Mrocznego Widma” nie był pełnoprawną osobą. To było narzędzie bez własnych marzeń i ambicji. To samo można powiedzieć o Rey - jedyne, co ją napędza, to oczekiwania innych i w wizji Abramsa definiuje ją to, kim są jej krewni. Zbieraczka złomu z Jakku praktycznie nie ma osobowości - a przynajmniej my jej nie widzimy. 30. Powrót na Tatooine nie ma sensu. Rey pochowała symbolicznie Luke’a i Leię na farmie Larsów na Tatooine, grzebiąc w piasku ich miecze świetlne. Dzięki temu saga skończyła się tam, gdzie się zaczęła, ale to, co ma sens z perspektywy widza, nie jest logicznym wyborem z perspektywy bohaterki. Rey nie ma żadnego związku z tym piaszczystym globem - ona dorastała na i Luke może i się wychowywali na Tatooine, ale obaj nienawidzili tej planety. Z kolei Leia ostatnim razem nosiła tam metalowe bikini i dusiła łańcuchem ogromnego ślimaka. W ostatniej scenie brakowało też Anakina. Hayden Christensen powinien pojawić się obok nich - i szkoda, skoro już miał głosowe że motyw zachodzących podwójnych słońc w epilogu wykorzystany został w ósmym epizodzie. Wracanie do niego w kolejnych filmie nie wywoła już aż tak dużych emocji, jak odejście Luke’a w „Ostatnim Jedi”. To też koronny dowód na to, że Abrams miał w poważaniu to, co zostawił mu Rian Johnson. 31. Rey Solo, a nie Skywalker. Rozumiem, o co chodziło w ostatniej scenie, ale niezbyt mi się ona podobała. Na dobrą sprawę więcej sensu by miało, gdyby Rey przyjęła nazwisko Solo. Po pierwsze, to Han był jej pierwszym mentorem, a po drugie, gdyby tylko Ben przeżył, to pewnie przyjęłaby nazwisko po uczyła się pod okiem Luke’a zaledwie kilka dni. Dużo więcej czasu spędziła z Leią, ale generał Ruchu Oporu przecież de facto nigdy nie była Skywalkerem. Jeśli tylko ta ostatnia scena odbyłaby się w kosmoporcie, a nie na pustyni, to byłaby świetnym nawiązaniem do drugiego ze spin-offów! 32. Nowa trylogia w zasadzie nic nie zmieniła. Rycerze Jedi są na krawędzi wymarcia, ale ostatni z nich ma za zadanie odbudować zakon. Powstanie przeciw autorytarnej władzy zakończyło się powodzeniem, a po brawurowym ataku udało się zniszczyć superbroń. Zobaczyliśmy nawet Ewoki patrzące w niebo, na którym coś wybuchło. Brzmi znajomo? 33. No i nie mogę przeboleć tytułu! „Skywalker. Odrodzenie” brzmi idiotycznie, skoro mogło to być chociażby „Odrodzenie Skywalkera”. Mam jednak zgrzyt nie tylko z tłumaczeniem, ale również z oryginałem. Wolałbym coś pokroju „Legacy of the Republic”. Poprzednie epizody w tytułach wykorzystywały w końcu uniwersalne pojęcia i nazwy własne - a tutaj nagle w dziewiątym dostaliśmy nazwisko zmarłego się, że to oznacza, że Rey uzna, iż faktycznie trzeba pozbyć się bagażu w postaci nauk Jedi i po śmierci Luke’a, Lei i Bena otworzy zupełnie nowy zakon, a jego rycerze będą nazywani chodzącymi po niebie. I w zasadzie to nie wiem, czy nie byłoby to lepsze rozwiązanie, niż przyjęcie przez bohaterkę nazwiska mentora, z którym spędziła tylko kilka dni…Chociaż dziewiąty epizod sagi „Star Wars”, a zarazem jedenasty film osadzony w tym uniwersum oceniłem dość chłodno, to wcale to nie oznacza, że skreślam ten obraz całkowicie. Znalazło się dziesięć rzeczy, które sprawiły mi ogromną frajdę i były bardziej hot niż not: BB-8 wziął sobie do procesora słowa Rey o przekazywaniu życiodajnej mocy i doładował akumulator innego droida - to było słodkie;Finn i Poe zastanawiają się, czy Rey miesza również im w umysłach - aczkolwiek sam mindtrick w jej wykonaniu był taki… marvelowy, a nie poważny jak u Luke’a czy Obi-Wana;to bohater, wypowiadający się w imieniu widzów, zadał pytanie o manewr Holdo i usłyszał wyjaśnienie, że on jest nie do powtórzenia - co jest satysfakcjonującą odpowiedzią na pytanie, dlaczego w ten sposób nie niszczono Gwiazd Śmierci;krótkie cameo Wedge’a Antillesa bardzo mi się podobało - facet nadaje się do ostatniej akcji jak nikt inny, bo ma przecież na koncie dwie Gwiazdy Śmierci;super było też cameo różnych rycerzy Jedi w formie głosów, które słyszy Rey oraz potwierdzenie, że Anakin faktycznie przywrócił równowagę Mocy - na tyle, że jestem nawet gotów przymknąć oko na to, że kilkoro z nich umarło, zanim rycerze Jedi posiedli zdolność zachowywania swojej świadomości po śmierci;ze zdumieniem odkryłem, że podoba mi się story arc Kylo Rena, który po tylu zbrodniach tak jak jego dziadek nie mógł zaznać pełnego odkupienia i nawet nie przeszkadza mi to, że umarł w zasadzie tak samo jak Darth Vader - gdyby tylko nie ten ostatni pocałunek…;aktor grający Bena Solo w ostatnich chwilach życia tej postaci wspiął się na wyżyny i wylał z siebie morze charyzmy podczas ostatnich pojedynków - a co ciekawe, w jego ostatnim ujęciu zobaczyłem w twarzy Adama Drivera rysy Haydena Christensena…tak jak z początku wkurzał mnie ForceTime™, to po przemyśleniu sprawy uznałem, że ta więź pomiędzy Kylo Renem i Rey naprawdę nieźle się rozwinęła - to jeden z niewielu dobrych pomysłów, które przy okazji zostały dobrze zrealizowane;podoba mi się miecz świetlny Rey, który sama zbudowała - co prawda żółta klinga to mało wysublimowane podkreślenie, że od teraz chce kroczyć swoją ścieżką, ale super, że rękojeść wykonała z pałki, którą zabrała ze sobą z Jakku;doceniam też, że w „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” był tylko jeden epilog, a nie kilkanaście, jak we Władcy Pierścieni.
Niech Moc będzie z wami. Już za 3 dni powrócicie do najnowszej części Gwiezdnych Wojen. Wtedy to Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie pojawi się na półkach sklepowych w formie wydań Blu-ray i DVD. Dziewiąta i finałowa część sagi Skywalkerów łączy losy znanych z poprzednich epizodów bohaterów: Luke’a Skywalkera, Generał Leię Organę, Chewbaccę, C-3PO, R2-D2, Imperatora Palpatine’a oraz Lando Carlissiana z postaciami znanymi z nowych odsłon „Gwiezdnych wojen”, takimi jak Rey, Finn, Poe, BB-8, Maz, Rose, Generał Hux i Kylo Ren. Pojawiają się także nowe twarze: Jannah - nowy sojusznik Ruchu Oporu, generał Pryde z Najwyższego Porządku oraz przemytnik Zorii Bliss. W bonusowych materiałach dostępnych na wydaniu Blu-ray™ znajduje się pełnometrażowy dokument o procesie tworzenia filmu, ujawniający kulisy pracy aktorów i ekipy filmowej. Dostępny będzie również materiał zgłębiający sceny rozgrywające się na planecie Pasaana – między innymi scenę pościgu, statek, na którym Rey odkrywa rodzinne sekrety oraz nowego droida D-O. Fani serii posiadający wydanie Blu-ray™ będą mogli również posłuchać opowieści Wawricka Davisa – ponownie odtwarzającego postać Ewoka Wicketa, a także zespołu zajmującego się projektowaniem stworzeń, który ma na swoim koncie aż 584 roboty i potwory stworzone dla filmu. Dodatkowe materiały w wydaniach Blu-ray Dziedzictwo Skywalkerów Pasaana: pościg śmigaczy Obcy na pustyni D-O: klucz do przeszłości Warwick i syn Tworzenie stworzeń Zaprosicie rodzinę Skywalkerów do domu?
O czym jest Gwiezdne wojny: część IX - Skywalker. Odrodzenie 2019 online cały Film ? Lucasfilm i reżyser Abrams raz jeszcze łączą siły, aby zabrać widzów w spektakularną podróż do odległej galaktyki w filmie Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie. Saga rodziny Skywalkerów dobiega końca. Tego po prostu nie można przegapić! Czym zaskoczą w finale twórcy jednej z najbardziej kultowych serii w historii kina? Jaki będzie finał odwiecznej batalii pomiędzy jasną i ciemną stroną mocy? Gdzie zobaczyć Gwiezdne wojny: część IX - Skywalker. Odrodzenie 2019 cały Film online i czy warto? Czas trwania filmu online Gwiezdne wojny: część IX - Skywalker. Odrodzenie to 2h 21min. Według użytkowników ta produkcja jest warta obejrzenia w skali 1-10 na Produkcja z roku 2019 jest potężnym medium opowiadania historii. Jest używany do opowiadania historii w sposób, w jaki książki i słowo mówione nie mogą. Od filmów krótkometrażowych po pełnometrażowe, Film może zmienić Ciebie, Twoje spojrzenie na świat i sposób myślenia. Ten Film online możesz obejrzeć na zapraszamy do skorzystania z serwisu - wyszukuj filmy i seriale online! Star Wars: The Rise of Skywalker 2019 DUBBING PL Szukasz podobnych tytułów? Sprawdź nasze nowości, może również coś Ci się spodoba!
Recenzenci są zgodni: film „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” ma w sobie wszystko, czego spodziewalibyśmy się w finałowej części space-opery. Są więc epickie bitwy, ukochane przez widzów droidy, nowe zabawne postacie, Wookie, blastery i miecze świetlne. Jednak największą siłą tej trylogii pozostaje wciąż rozwijająca się, niełatwa relacja między dwojgiem głównych bohaterów, Kylo Renem (Adam Driver) i Rey (Daisy Ridley), powiązanych ze sobą za sprawą Mocy i nieustannie na siebie wpływających. Szkoląca się pod okiem księżniczki Lei (Carrie Fisher), która na ekranie pojawia się nie dzięki efektom specjalnym, ale dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu materiału nagranego na potrzeby „Ostatniego Jedi” i „Przebudzenia Mocy”) Rey toczy nieustanną walkę z rozdzierającym ją od środka strachem. Kylo, podobnie jak w poprzednich częściach, wciąż stara się przeciągnąć ją na Ciemną Stronę Mocy, tocząc niekończące się potyczki tak w sferze woli, jak i w czysto fizycznym wymiarze. I chociaż Abrams przy reżyserze „Ostatniego Jedi”, Rianie Johnsonie, jawi się raczej jako wprawny rzemieślnik, stworzone przez niego dzieło nadal jest świetnie pomyślaną, popkulturową czekoladką, o której fani sagi będą dyskutować przez najbliższe dekady. Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi (DVD) Od trylogii do trylogii Każda część sagi do dzisiaj wzbudza niemałe emocje wśród miłośników „Gwiezdnych Wojen”. Oryginalna trylogia – „Nowa nadzieja” z 1977 roku, „Imperium kontratakuje” z 1980 oraz „Powrót Jedi” z 1983, dała początek całemu nowemu gatunkowi „space opery” i wychowała całe pokolenia zakochane w mieczach świetlnych, myśliwcach x-wing, lojalnych droidach oraz, oczywiście, w Sokole Millenium. To na jego pokładzie Han Solo (Harrison Ford) wraz z wiernym kompanem Chewbaccą, przedstawicielem rasy Wookieech z planety Kashyyyk, przemierzali galaktykę – początkowo w niezbyt szlachetnych celach (panowie zajmowali się bowiem kosmicznym przemytem), później wsławiając się w walce na rzecz Rebelii. Druga trylogia, będąca prequelem, do dziś wywołuje ogromne kontrowersje. Przede wszystkim ze względu na użycie raczkującej pod koniec lat 90. techniki CGI, czyli obrazów generowanych komputerowo, które, mówiąc delikatnie, momentami wyglądały dość amatorsko i wręcz raziły swoją banalnością. Pierwsze trzy części stworzone zostały niemalże w całości analogowo i „technologicznie” zestarzały się znacznie lepiej. Gwiezdne Wojny. Część 6: Powrót Jedi (Blu-ray Disc) George Lucas i jego ekipa (na potrzeby „Nowej Nadziei” powołali do życia własną firmę zajmującą się efektami specjalnymi) korzystali z pionierskich wówczas technologii, takich jak motion control photography, w ramach której uzyskiwano efekt filmowania wielkich obiektów (takich jak np. statki kosmiczne) dzięki odpowiedniemu ustawieniu kamer i wykonanych w odpowiedniej skali modeli. Co ciekawe, „Imperium kontratakuje” powstało w większości w oparciu o znaną od początku XX wieku technikę animacji poklatkowej. „Mroczne widmo” (1999), „Atak Klonów” (2002) oraz „Zemsta Sithów” nie były też specjalnie docenione ze względu na warstwę fabularną oraz kreacje aktorskie – najbardziej chyba do dziś obrywa się Haydenowi Christensenowi za rolę Anakina Skywalkera, którego powolny marsz w stronę Ciemnej Strony Mocy obserwujemy na ekranie. Filmy spotkały się z tak mieszanymi uczuciami, iż na świecie nie brakuje fanów, dla których druga trylogia mogłaby nie istnieć i której oglądania w ogóle nie rekomendują. Z drugiej jednak strony zawarte w niej wątki dały ciekawy oraz istotny wgląd w historię Galaktyki oraz jej najgroźniejszego mieszkańca, Dartha Vadera. Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie (Blu-ray Disc) Niech Disney będzie z Tobą Kiedy w 2012 roku Disney odkupił od Lucasa prawa do „Gwiezdnych Wojen” (płacąc za nie ponad 4 miliardy dolarów!), rozpętała się istna burza i festiwal czarnowidztwa, wróżący rychły upadek uniwersum oraz cross-overy z Myszką Miki i psem Pluto. Tymczasem okazało się, iż marketingowe podejście Disneya do sagi i jej rozbudowy, a także nie szczędzenie budżetu na najlepszych specjalistów od CGI, odpłaciło się nie tylko w aspekcie zadowolenia fanów. Trzecia trylogia, na którą składają się „Przebudzenie Mocy” z 2015 roku, „Ostatni Jedi” z 2017 oraz „Skywalker. Odrodzenie”, a także samodzielne filmy osadzone w uniwersum, „Łotr 1” oraz „Solo” spotkały się ze znacznie cieplejszym odbiorem widzów, niż niesławne „Mroczne widmo” i kolejne dwie części. Powodów może być wiele: od najwyższej jakości efektów specjalnych, poprzez starannie dobraną obsadę, aż na przemyślanej fabule kończąc. Jednak tym, co stoi za sukcesem filmów Abramsa i Riana Johnsona jest fakt, iż bazują one, w mniejszym lub większym stopniu, na pielęgnowanej latami nostalgii za oryginalną sagą. Świetnie widać to przede wszystkim w „Przebudzeniu Mocy”, będącym słodką (i emocjonującą) podróżą do uwielbianych przez widzów wątków i postaci, które stworzyły istniejący dziś kult „Gwiezdnych Wojen”. Sprawne operowanie i dozowanie tych sentymentów przełożyło się nie tylko na miłe dla oka, trzymające w napięciu oraz, momentami, wciskające w fotel i wyciskające łzy kosmiczne widowisko – był to także ogromny sukces kasowy. „Przebudzenie Mocy” zarobiło na całym świecie ponad dwa miliardy dolarów (!), „Ostatni Jedi” ponad 1,3 miliarda, „Łotr 1” kolejny miliard, zaś „Solo” – „skromne” 300 tysięcy dolarów. Wyniki sprzedaży wszystkich dotychczas wydanych kinowych części „Gwiezdnych Wojen” uplasowały sagę na drugim miejscu najlepiej zarabiających filmowych franczyzn w historii (łącznie ponad 9 miliardów dolarów). Han Solo: Gwiezdne wojny - historie (DVD) „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie”, zamykając ostatecznie ukochaną przez widzów sagę, może znacznie podnieść ten wynik. I chociaż pierwsze miejsce okupowane jest – i raczej pozostanie – przez uniwersum Marvela (ponad 22 miliardy dolarów zarobku), finał najsłynniejszej space-opery w historii kinematografii na pewno przyciągnie do kin miliony widzów na całym świecie.
Wielkimi krokami zbliża się jedna z najbardziej wyczekiwanych premier filmowych tego roku - nowa część z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Skywalker. Odrodzenie to film szczególny. Jest trzecią częścią ostatniej tzw. głównej trylogii Gwiezdnych Wojen, na którą składają się epizody VII, VIII i IX. Poprzedni epizod, Ostatni Jedi, ukazał się w 2017 roku i, podobnie jak Skywalker. Odrodzenie, miał swoją premierę w grudniu. Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie - 5 powodów, dla których ten film naprawdę warto zobaczyć. Nawet jeśli nie jesteście ogromnymi fanami sagi Gwiezdnych wojen, zdecydowanie warto zrobić wyjątek i wybrać się do kina. Chociażby dlatego, że to finał trylogii, która na pewno zapisze się na kartach filmowej historii. Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie - 5 powodów, żeby wybrać się do kina 1. To koniec pewnej epoki, jeśli chodzi o uniwersum gwiezdnych wojen. Zapoczątkowana w 2015 roku filmem Przebudzenie mocy tzw. 'Skywalker saga' kończy się właśnie na tym filmie. 2. Film ma prawdziwie gwiazdorską obsadę. Adam Driver, który ponownie wciela się w postać Kylo Rena, ma w tym roku ogromną szansę na otrzymanie Oscara za pierwszoplanową rolę męską w filmie Historia małżeńska. W filmie zobaczymy także Marka Hamilla oraz Lupitę Nyong’o, która ma już na koncie statuetkę. 3. Jeśli o obsadzie mowa - Skywalker. Odrodzenie to ostatni film z sagi, w którym, dzięki niewykorzystanym wcześniej materiałom, będzie można zobaczyć legendarną Carrie Fisher w roli Księżniczki Lei. 4. Efekty specjalne są naprawdę powalające. Kiedy George Lucas wiele, wiele lat temu tworzył pierwsze filmy z uniwersum Gwiezdnych wojen, był świadomy, że ówczesna technologia nie daje mu do końca możliwości, aby przenieść całą swoją wizję na wielki ekran. Obecnie nie ma już tego problemu, co sprawia, że najnowsze części kultowej sagi to pod tym względem spektakularne widowisko. 5. Na taki film można śmiało iść całą rodziną. A że jego premiera zaplanowana jest na 19 grudnia, w tym roku może być to idealna świąteczna rozrywka.
gwiezdne wojny skywalker odrodzenie ograniczenie wiekowe